WIADOMOŚCI

Marchionne chwali Vettela i Raikkonena, a uderza w Alonso
Marchionne chwali Vettela i Raikkonena, a uderza w Alonso
Sergio Marchionne, który za sprawą tradycyjnego przedświątecznego spotkania z przedstawicielami prasy w Maranello jest cytowany na wszelkie możliwe sposoby, mocno pochwalił obydwu swoich kierowców przy okazji wbijając szpilkę w Fernando Alonso.
baner_rbr_v3.jpg
Sebastian Vettel dołączył do zespołu Ferrari w tym roku, zastępując odchodzącego do McLaren-Honda Fernando Alonso.

„Vettel jest fantastyczny. W minioną niedzielę tutaj w Maranello wygłosił przemówienie do 1200 naszych pracowników w całości po włosku. To było niewiarygodne” mówił Marchionne.

„Mogę stwierdzić, że w zaledwie jeden rok stał się bardziej Ferraristą niż Alonso przez pięć lat.”

Prezes Ferrari zadowolony jest również ze swojego drugiego zawodnika, Kimiego Raikkonena, mimo iż ekipa długo zastanawiała się czy przedłużyć z nim kontrakt na sezon 2016.

„Dostrzegłem ogromną zmianę w Kimim podczas sezonu” mówił. „Od czasu do czasu pokazuje mi zdjęcia swojego dziecka- myślę, że staje się coraz bardziej stabilny, co powinno być pomocne w sezonie 2016.”

„Myślę, że będzie zaangażowany bardziej niż w ostatnim czasie. Jestem zadowolony, że stanowi część naszego zespołu.”

Udostępnij ten wpis Udostępnij na Wykopie Udostępnij na Facebooku Udostępnij na X

68 KOMENTARZY
avatar
Michael Schumi

15.12.2015 10:58

0

„Dostrzegłem ogromną zmianę w Kimim podczas sezonu” mówił. „Od czasu do czasu pokazuje mi zdjęcia swojego dziecka". Hehe, dobra merytoryka wypowiedzi :D


avatar
Tomal20

15.12.2015 11:17

0

Porównywanie Vet i Alo po przemowie do pracowników. Vet jak każdy na poczatku w nowym teamie pewnie by wszystkich po tyłkach wycałował. Ale jesli po kilku sezonach zamierzony cel sie oddala to ciężko skakać z radości,zwłaszcza jak sie ma charakter jak Alo.Kimi jak to Kimi nic specjalnego wg mnie


avatar
Polak477

15.12.2015 13:58

0

Że marzeniem Vettela było jeździć w Ferrari to raczej tajemnicą nie było, więc było to oczywiste, że w Ferrari lepiej się czuje. Ale serio jedyna pochwała Kimiego jaka przyszła Marchionne do głowy to za pokazywanie zdjęć dziecka? ;)


avatar
elin

15.12.2015 14:34

0

No jeśli Vettel jest bardziej Ferraristą, bo wygłosił przemówienie do pracowników po włosku ..., to Alonso tym bardziej nim był ... - w każdym wyścigu mówił po włosku do swojego inżyniera ... i słyszało to zdecydowanie więcej, niż 1200 osób ... ;-)).


avatar
Jahar

15.12.2015 14:39

0

Elin mnie uprzedziła z komentarzem więc zostaje mi napisać, że teraz Vettel już będzie musiał w wyścigu po włosku rozmawiać aby pokazać, że jest większym miłośnikiem Ferrari niż Alonso.


avatar
fanAlonso=pziom

15.12.2015 15:10

0

ja powiem więcej - chciałbym to zobaczyć jak VET wygłasza to przemówienie po włosku bo jeszcze nie widziałem żadnego wywiadu z nim po gdzie mówi po włosku (parę słów to i ja umiem powiedzieć) ,czyli pewnie ktoś mu napisał przemówienie a on się go nauczył a marchionne cieszy michę


avatar
Greek

15.12.2015 16:34

0

Dokładnie - ALO zawsze mówił po włosku, bo było to dla niego "normalne". Z niemiaszka pozerstwo wylewa się jak z dziurawej beczki i chyba tylko ślepy tego nie widzi. Jeszcze ten jego akcent to prawdziwa obraza dla tego pięknego języka. Italiańce z Ferrari też nie lepsi, ale od przejęcia władzy przez Arrivabene (i przede wszystkim od przejścia Palucha) ten zespół stracił potężnie na kultowości, a zyskał na typowym dla patologicznych teamów jadzie.


avatar
jogi2

15.12.2015 19:12

0

Jedno co mi się kojarzy z Vettelem to jego pozerskie .....gadki .."Forza ferrari..." przez radaio ...straszne ,okropne i nieprawdziwe ...chciałby ,żeby go za wszelką cenę lubili .....a kibice wolą i tak np .Felipe Masse :) ...i raczej to się nigdy nie zmieni


avatar
Blazefuryx

15.12.2015 23:33

0

6. Uwierz mi, że nie chciałbyś. Wtedy zawodność Twojego światopoglądu stałaby się dla Ciebie nazbyt namacalna. Twoje zdrowie psychicznie prawdopodobnie by nie przeżyło takiego szoku. Przykro mi to mówić, ale Alonso nie jest mistrzem w pełnym tego słowa znaczeniu, znacznie odstaje od uniwersalności i perfekcyjności Vettela czy Schumachera.


avatar
dexx

16.12.2015 07:21

0

Widzę że kółko ochronne Alonso jest już włączone widząc niektóre komentarze. Jakby ktoś coś powiedział na Vettela czy Raikkonena to by było przytakiwanie ale że to szpilka w stronę Alonso to już tłumaczenie. To że Alonso mówił po włosku przez radio o niczym nie świadczy, ważne jak się w domu Ferrari zachowywał.


avatar
jogi2

16.12.2015 11:09

0

Alonso jest po prostu charyzmatyczny ....jest prawdziwy, jest sobą i nie trzeba go bronić....a wcale nie jestem jego fanem .Po prostu jest normalny Vettel to płacząca d... Pozer jakich mało ...jak można tego nie widzieć ..Przez te lata tyle co nawygadywał to nie ma drugiego .Jest infantylnym średniakiem ,który fartem jest tam gdzie jest. Nawet Hamilton ostatnio się śmiał ,że tak naprawdę nie da się stwierdzić jak dobry jest Vettel. W sumie była już okazja .Riccaro go sprawdził. :)........mało co doprowadzając Vettela do rezygnacji z F1 ....od cały miszcz. ... ale nie ... znowu fart. Przygarneli go na własne nieszczęście


avatar
dexter

16.12.2015 12:20

0

Tja, Vettel teraz jest Ferrarista. Jest w zespole ktory od poczatku historii F1 zwiazany byl z tym sportem, jest w zespole ktory otoczony jest pewnym mitem, pasja oraz emocjami. Z pewnoscia dla niego jest to calkowicie nowy status, ktory podnosi takze wlasna wartosc. Wsrod kierowcow wyscigowych kiedys krazylo takie powiedzenie ze gdy Ferrari wola, to nie mozna odmowic - cos magicznego w tym musi byc. Ja pamietam do Parku Krolewskiego na Monza kilka dni przed wyscigiem we Wloszech przyszly doslownie tlumy ludzi aby powitac Vettela. Nie wiem, ile dokladnie bylo ludzi, w kazdy razie byla niezla masakra. Widac jak on kazdym wyscigiem, kazdym swoim wywalczonym miejscem na podium zyje. „Grazie ragazzi, forza Ferrari!“ czesto mozna z jego ust uslyszec. Pamietam jak przed dekoracja na podium, (nie wiem dokladnie, chyba po ukonczonym GP USA czy Brazylii) on stal i czekal. Normalnie, kierowca na podium nie moze nic ze soba zabrac. Przed wejsciem na strone publiczna stoi jeszcze zawsze ktos z ochrony ktory dokladnie wszystko obserwuje. Gdy jego imie i nazwisko zostalo wywolane Vettel wzial rozbieg, jednym ruchem kiwnal ochraniarza i tym sposobem przemycil swoj kask na podium. Wszystko po to, aby pokazac publicznosci swoj nowy znaczek „Cavallino Rampante“, ktory namalowany byl na tylnej czesci kasku. Ochraniarz probowal Vettela jeszcze zatrzymac i wyrwac mu ten helm z reki. Na podium Vettel cieszyl tym faktem ze mu sie udalo doslownie jak maly chlopiec. Albo jego gest jak po wscigu na konferencji prasowej wyciaga wloska flage, smieje sie i do mikrofonu wola: „Forza Ferrai“. Wszystkie takie jego male gesty dla sympatykow „la bella macchina“ szczegolnie we Wloszech sa wazne. Przyznam, ze na mnie tez robia wiarygodne wrazenie tzn. nie sa jakims sztucznym udawaniem, tylko sa wiarygodne. Jak tak czlowiek dokladnie przyslucha sie jego wywiadow, mozna odniesc wrazenie ze w momencie podpisu kontraktu z Maranello spelnily sie jego marzenia z dziecinstwa. W sumie Vettel w F1 nie musi nic udowadniac, poniewaz praktycznie mowiac wszystko juz osiagnal w swojej karierze. W RBR zdobyl 4 razy tytul „Mistrza Swiata“, z zespolem zwiazany byl od 12 roku zycia - o tym nie mozna zapomniec. Po takim sukcesie zawodowemu sportowcowi ciezko jest poszukac sobie nowych wyzwan. Przechodzac do Ferrari nikt mu nie gwarantowal ze bedzie latwo, wrecz przeciwnie. Wiadomo jak Ferrari funkcjonuje. Z tym zespolem mozna odniesc sukces, jesli wszystko w zespole z Maranello bedzie odpowiednio dzialac. No, ale Vettel szukal nowych celow, a w Ferrari tez po przespanych ostatnich latach wiele musialo sie zminic i to na kazdej plaszczyznie - takze moment pasowal. I dzis wydaje sie, ze jednak praca aby cos razem stworzyc sprawia mu wielka przyjemnosc. Pracujac na tak duzym poziomie zawsze wymagana jest dokladna precyzja oraz najwyzsza jakosc. Z jednej strony Maranello musi czas ktory podczas rozwoju jest najwazniejszym faktorem najszybciej przeksztalcic w wynik, z drugiej strony musi sobie zostawic odpowiednia ilosc czasu aby mozna bylo mowic o jakosci. Ostatni taki wieli okres zespolu z Maranello to byly jeszcze czasy gdy na wlasnym torze fabrycznym Fiorano zespol mogl bez zadnych ograniczen przeprowadzac testy. To byl czas w ktorym Ferrari pierwszy raz globalnie zmienilo swoje struktury i byl to srodek lat dziewiedziesiatych. Wtedy zatrudniony zostal szef zespolu ktory pochodzi z Francji, kierownicze techniczne stanowisko objal inzynier z Anglii, a kierowca zostal Niemiec. To byla swieta trojca ktora wprowadzila Ferrari na najwyzsze szczyty. Najlepsze w tym wszystkim bylo to ze Schumacher nigdy tak naprawde nie interesowal sie historia. Jako dziecko nie jezdzil na wyscigi F1, nigdy nie interesowalo go kto to byl Juan Manuel Fangio ktory w swoich czasach byl najlepszym kierowca na rynku. Tzn. Michael z pewnoscia wiedzial kto to byl, ale ogolnie temat historii nigdy go jakos specjalnie nie interesowal. Apropos Fangio: jego samochod Ferrari 290 MM z 1956 roku zostal ostatnio na aukcji w Nowym Yorku sprzedany za ponad 28 milionow dolarow. Ten model wyjechal dopiero na ulce jak Mercedes wycofal sie z mistrzostw wraz ze swoimi „Srebrnymi Strzalami“. Wtedy zostalo tylko Maserati z modelem 300S. Najtrudniejszym wyscigiem w sezonie byl wtedy wyscig Mille Miglia. Fangio tym samochodem (nr. chassis 0626) dojechal na 4 miejsce. Taka ciekawostka ze jechal bez nawigatora, a wtedy jezdzilo sie jeszcze z nawigatorem. Do wyscigu Mille Miglia startowalo 365 samochodow, na mete dojechalo tylko 185. A jezeli juz jestesmy przy cenie to najdrozszym samochodem w historii ktory poszedl pod mlotek na aukcji jest Mercedes W196 i to byl samochod ktory tez byl prowadzony przez Juan'a Manuel'a Fangio. Cena: 29,6 Mln. dolarow.


avatar
dexter

16.12.2015 12:22

0

I nie dokonczylem co chcialem napisac. Michael ktory sam szukal nowych wyzwan przychodzac do Ferrari zastal zespol ktory przez ostanie 17 lat nie zdobyl zadnego tytulu (a tu dzis zarzuca sie ze Mercedes dominuje ostatnie 2 sezony, takze...). Zespol z Maranello byl w takim zdruzgotanym stanie ze rozpaczliwie szukal kogos kto moglby wszystko doprowadzic do pewnego ladu. W pierwszych latach Schumi w Maranello nawet nie mial czasu zajmowac historia zespolu. Jego fokus lezal kompletnie na czyms innym. I pamietam jak fani Ferrari i nie tylko, ba nawet sami pracownicy zespolu na poczatku wytykali Schumacherowi brak odpowiedniej wiedzy na temat co to znaczy Ferrari. Wszyscy byli tym faktem zdziwieni, nawet wloska prasa na poczatku o Schumacherze negatywnie pisala. On na poczatku nie mial tam wcale wesolo. Trzeba pamietac ze Michael przyszedl do Ferrari jako dwukrotny mistrz swiata z zespolu Benetton. Czyli przyszedl z zespolu ktory uwazany byl za najwiekszgo wroga z wlasnego wloskiego podworka. Na poczatku w Ferrari panowal ogromny sceptycyzm jesli chodzi o Schumachera. Dopiero pozniej przyszedl sukces w takiej ilosci i jakosci o jakiej nikt wczsniej w tym zespole nie snil: 6 tytulow konstruktorow (w sumie 8), plus 5 tytulow mistrzowskich dla Schumachera i to z rzedu. To byl czas Michaela Schumachera jakiego w historii F1 jeszcze wczesniej nie bylo. 11 lat w ktorych Michael z roku na rok stawal sie Wlochem. Schumacher z biegiem czasu nauczyl sie ze improwizacja mo


avatar
dexter

16.12.2015 12:25

0

I nie dokonczylem co chcialem napisac. Michael ktory sam szukal nowych wyzwan przychodzac do Ferrari zastal zespol ktory przez ostanie 17 lat nie zdobyl zadnego tytulu (a tu dzis zarzuca sie ze Mercedes dominuje ostatnie 2 sezony, takze...). Zespol z Maranello byl w takim zdruzgotanym stanie ze rozpaczliwie szukal kogos kto moglby wszystko doprowadzic do pewnego ladu. W pierwszych latach Schumi w Maranello nawet nie mial czasu zajmowac historia zespolu. Jego fokus lezal kompletnie na czyms innym. I pamietam jak fani Ferrari i nie tylko, ba nawet sami pracownicy zespolu na poczatku wytykali Schumacherowi brak odpowiedniej wiedzy na temat co to znaczy Ferrari. Wszyscy byli tym faktem zdziwieni, nawet wloska prasa na poczatku o Schumacherze negatywnie pisala. On na poczatku nie mial tam wcale wesolo. Trzeba pamietac ze Michael przyszedl do Ferrari jako dwukrotny mistrz swiata z zespolu Benetton. Czyli przyszedl z zespolu ktory uwazany byl za najwiekszgo wroga z wlasnego wloskiego podworka. Na poczatku w Ferrari panowal ogromny sceptycyzm jesli chodzi o Schumachera. Dopiero pozniej przyszedl sukces w takiej ilosci i jakosci o jakiej nikt wczsniej w tym zespole nie snil: 6 tytulow konstruktorow (w sumie 8), plus 5 tytulow mistrzowskich dla Schumachera i to z rzedu. To byl czas Michaela Schumachera jakiego w historii F1 jeszcze wczesniej nie bylo. 11 lat w ktorych Michael z roku na rok stawal sie Wlochem. Schumacher z biegiem czasu nauczyl sie ze improwizacja moze byc tez wartosciowa, a emocje ktore rodza sie z danej sytuacji moga tez byc bardzo cenne. Z biegiem czasu taki stan rzeczy on sobie nawet bardzo cenil. Pod tym wzgledem Schumacher swiadomie probowal sie dopasowac i w sumie mowiac na koncu z dwoch swiatow wyciagnal dla siebie to co najlepsze. Dzis czasy sa calkiem inne, zespol Ferrari jest inny, Schumacher w miedzyczasie jezdzil dla Mercedesa, ale pozostal ciagle postacia zespolu i to sie juz chyba nie zmieni. Z pewnoscia to jest taki duzy plus ktory cechuje zespol z Maranello.Vettel idzie swoja droga, widac ze od poczatku zintegrowal sie z ludzmi. Nie tylko w zespole ale takze z kibicami ktorzy jeszcze niedawno podczas GP Wloch na niego gwizdali. Zreszta, najlepsza integracja do serc fanow Ferrari, to sukces na torze. Sa dwa zespoly w F1 gdzie kariera - moze nie kariera kireowcy, ale zwyciestwa nabieraja jeszcze wiekszego znaczenia to Ferrari i Mercedes, poniewaz sa to dwa najwieksze zespoly w historii F1. Oczywiscie, mozliwosc podpisania kontraktu z Ferrari bedzie dla kazdego kierowcy czyms wyjatkowym. Z pewnoscia jest to wielki zaszczyt, ale moze byc tez obciazeniem, dlatego m.in. Ferrari gdy szuka na rynku odpowiedniego kierowce, przyglada sie mu bardzo dokladnie. To musi byc kierowca ktory bedzie umial poradzic sobie z takim stresem. Wlasciwie do Ferarri przychodza kierowcy ktorych tak szybko nic nie ruszy z siodla. To sa kierowcy ktorzy maja juz wyrobiony pewien „standing“ w scenie, w sporcie. Potrafia sprostac zadaniu, wziac na swoje barki ogromne obciazenie itd. Mysle ze calkiem mlody kierowca by w Ferrari zginal tzn. mialby ogromne problemy. Oczywiscie, tak jak wszedzie, sa pewne wyjatki. Jednak trzeba pamietac ze Ferrari to nie jest tylko sportowe wyzwanie, ale dodatkowo rowniez spoleczne wyzwanie. W Ferrari kazdemu dokladnie patrza na rece, kazde slowo jest dokladnie analizowane. Jezdzac dla Ferrari trzeba potrafic sie wpisac w historie tego zespolu, ale jednoczesnie nie dac sie zmiazdzyc historia tego zespolu. Z pewnoscia dla Vettela podpisujac kontrakt duzym plusem bylo to, ze w momencie gdy on przyszedl do zespolu czas na zegarze zostal skasowany. Tzn, wszystko rozpoczelo sie od zera, zespol przeszedl restrukturyzacje. Sergio Marchionne czlowiek ktory pochodzi z branzy finansowej zostal prezesem Ferrari (niektorzy sie zastanawiali co to w przyszlosci moze oznaczac dla Ferrari). Juz na poczatku kilku kluczowych pracownikow musialo opuscic zespol. Ferrari dostalo nowego prezydenta, nowego szefa zespolu, nowego dyrektora technicznego w departamencie silnikow. Niektorzy kluczowi pracownicy w Maranello zostali tylko przesunieci na szachownicy w te miejsce na ktorym potrafia lepiej wykonywac swoja prace. Nagle slowo „wydajnosc“, tak jak w kazdej dobrze funkcjonujacej firmie objelo znowu kluczowa role. Zespol zdobyl nowych sponsorow itd. itp. I tak w przebudowanym zespole znalazl sie Vettel, ktory mogl na samym poczatku dokladnie okreslic co chce, co potrzebuje, co powinno sie jeszcze zmienic. W 2014 zespol wywalczyl tylko 2 miejsca na podium, takze w tym roku postep jest i to wyrazny. Wlasciwie to tylko Vettel byl prawdziwym przeciwnikiem dla Mercedesa. Oczywiscie, dla takiej marki jak Ferrari celem bedzie zawsze zdobyty tytul konstruktorow. Ale, nie mozna zapomniec ze walka na samej szpicy gdzie poziom jest bardzo wysoki, gdzie wymagania sa bardzo wysokie nigdy nie jest latwa, poniewaz trzeba potrafic utrzymac odpowiednie tempo, albo potrafic sie przestawic. Tam gdzie jest jakas luka, trzeba ja wykorzystac i to szybko, precyzyjnie nie rozgladajac sie na boki. Tak samo dobry kierowca wyscigowy ktory zawsze chce pokonac rywala bedzie mial w stosunku do siebie, w stosunku do zespolu zawsze duze wymagania. To sie nazywa: ambicja. Dla nowego kierowcy nigdy nie jest latwo, poniewaz w zespole pracuje bardzo duzo ludzi. A on a) tych wszystkich ludzi nie zna b) musi na poczatku wyszukac sobie tylko takie osoby ktore dla niego sa najwazniejsze c) musi szybko funkcjonowac w nowym otoczeniu aby potrafic „pociagnac“ ludzi za soba. I to nie jest tak, ze wszystko zaraz bedzie perfekcyjnie funkcjonowac. Ile razy kierowca gdzies w spokoju sam zastanawia sie tzn. pyta sie krytycznie samego siebie czy kierunek ktory wybral jest odpowiedni i doprowadzi wszystkich do celu? Wtedy wyjawiaja sie prawdziwe cechy lidera. Zreszta, kazdy czlowiek ktory ponosi w zyciu zawodowym odpowiedzialnosc stawia sobie podobne pytania i z pewnoscia wie jakie to jest trudne.


avatar
dexter

16.12.2015 12:33

0

Vettel ma dopiero 28 lat i juz zapisal w Motorsporcie ogromna historie. Na koncie ma 4 tytuly „Mistrza Swiata“, ponad 40 zwyciestw w ponad 140 wyscigach. Gdyby dzis przykladowo mowiac z dnia na dzien zakonczyl swoja kariere zawodowa, to moglby odejsc z tak duzym dorobkiem o jakim wszyscy inni dzisiejsi elitarni kierowcy wyscigowi moga tylko pomarzyc. Tak dzis wygladaja fakty, i mowie to jako sympatyk Motorsportu. Z pewnoscia w porownaniu do ubieglego roku bolid Ferrari ma dzis dobra baze. Wlasciwie to jest tajemnica kazdego dobrego auta: solidna dobra baza. Na takiej podstawie mozna sie solidnie rozwijac, duzo nie trzeba zmieniac. Jesli przepisy sa stabilne, auto od samego poczatku ma dobra baze, zespol ma mozliwosci rozwoju to optymistycznie mozna patrzec w przyszlosc. Oczywiscie, to nie jest koniec rozwoju, poniewaz Mercedes jest jeszcze daleko z przodu, ale Scuderia jet nareszcie konkurencyjna. Kierowca jest glodny zwyciestw, jest szybki (to jest podstawa kierowcy wyscigowego), jest skoncentrowany na swoim celu, potrafi za soba pociagnac cala druzyne, zmotywowac nawet tego mniej waznego pracownika, co jest tez wazne. Ma inzyniera wyscigowego ktorego zna z pracy juz prawie ponad 10 lat. W zespole atmosfera jest ponoc bardzo dobra, wszyscy skoncentrowani sa na pracy - takze cala podstawa wyglada dobrze... Ale, czy to wystarczy aby pokonac Mercedesa? Tak jak na poczatku wspomnialem w F1 sa 2 wielkie zespoly: Ferrari i Mercedes. Ale, Ferrai ma dodatkowo to cos czego nie ma Mercedes to jest duma calego wloskiego narodu. Gdy Ferrari wygrywa to we Wloszech jest swieto narodowe i nie tylko w Maranello, ale w calych Wloszech. Na torze Monza nie ma innego tematu jak Ferrari. Ogladajac wyscig z trybuny nie ma szans aby porozmawiac z Wlochem na temat innych zespolow. Innne zespoly ich w ogole nie interesuja, poniewaz wszystkie emocje zwiazane sa tylko z Ferrari. Oczywiscie, Wlosi maja jeszcze pilke nozna, ale sam fakt jak wszyscy tym „podskakujacym konikiem“ zyja, jak duza role odgrywa dla nich Ferrari jest nawet jak sie tak z boku patrzy troche fascynujace. Powiem tak zmiana zespolu dla Vettela mimo tylu zwyciestw z Red Bullem juz sie oplacia, i nie chodzi tylko tutaj o 3 zwyciestwa, ale on trzyma caly zespol w garsci. Tzn. w tak krotkim czasie potrafil zintegrowac sie w trudnym srodowisku. Motywacja potrafil przyciagnac ludzi ktorzy pracuja dla zespolu na swoja strone - to jest wlasnie cecha, albo zdolnosc ktora wyroznia dobrych liderow. A tego Alonso nie potrafil zrobic, nie potrafil sie przebic ani pierwszy raz jak byl w McLarenie, ani w Ferrari - choc jako kierowca bez dwoch zdan nalezy do scislej czolowki swiata. Vettel dokladnie wie gdzie chce dojsc, a podroz dla niego sie jeszcze nie skonczyla. Takze zobaczymy co bedzie dalej...


avatar
dexter

16.12.2015 13:27

0

@elin Akurat temat ktory poruszylas byl faktorem ktory mnie osobiscie zawsze irytowal. W scenie Motorsportu miedzynarodowym jezykiem jest jezyk angielski. W kazdej serii wyscigowej przez radio rozmawia sie z inzynierami po Angielsku, ba nawet w zespole rozmawia sie ze soba po Angielsku. Zespoly sa praktycznie miedzynarodowe, w kazdym zespole pracuja osoby z roznych krajow, z roznych kontynentow swiata i tutaj juz sam respekt dla drugiej osoby wymaga od czlowieka dopasowania sie i rozmowy w jezyku miedzynarodowym. Ja jeszcze nie slyszalem aby Rosberg rozmawial w Mercedesie ze swoim inzynierem przez radio po Niemiecku. Dodatkowo wyscigi transmitowane sa do wszystkich krajow swiata i tutaj tez wypadaloby sie dostosowac do jezyka Angielskiego. . I wcale nie chodzi mi o to, ze po zakonczonym wyscigu przez radio kierowca powie cos w jezyku ojczystym danego zespolu (szczegolnie w Ferrari ma to tak jak wyzej opisalem duze znaczenie i jest z pewnoscia wielkim plusem). Tak samo, jak w gronie gdzie przykladowo mowiac zebrana bedzie grupa ludzi z jednego panstwa mozna mowic w jezykiem ojczystym czyli jezykiem ludzi danego panstwa - o to mi nie chodzi. Ale oficjalnie przez radio podczas wyscigu ktory transmitowany jest na caly swiat - bardzo irytujace. Z tym sie jeszcze nie spotkalem. Moze Fernando Alonso myslal ze go konkurencja nie zrozumie? Hehe... Pozdr.


avatar
dexter

16.12.2015 13:58

0

@Greek i @jogi2 Wy tutaj jeden z drugim jestescie tylko po to na portalu aby demonstrowac swoja "jasno palaca sie swieczke" na torcie? Gwarantuje, ze takimi postami nie zachecicie nikogo do merytorycznej rozmowy. Wrecz przeciwnie, zniechecicie tylko uzytkownikow do siebie jak i do tego portalu. PS. Ja nie oczekuje zadnej odpowiedzi, nie mam tez zamiaru na takie tematy dyskutowac. Chcialbym tylko aby kazdy z was zastanowil sie osobiscie nad tekstem zanim cos napisze.


avatar
dexter

16.12.2015 14:57

0

* ochroniarz * wielki


avatar
Dawid-_F1

16.12.2015 16:01

0

Dla mnie to jest takie ocieplanie wizerunku może S.Vettel. Normalny PR Public Relations. Jak Alonso był w Ferrari to też mówili jaki Alonso jest znakomity. Teraz będą mówić o Kimim i Sebastianie jacy oni są znakomici. Jeżeli chodzi o wbijanie szpilki w Alonso to może mówić co chce, nie zakłamanie tego co Alonso pokazał w Formule 1. Gdyby nie Alonso to Formuła 1 wiele by straciła Te jego afery, krzyki przez radio i inne rzeczy. To jest emocjonalne dla kibiców. Do tego jest najprawdopodobniej najlepszym kierowcą w stawce Formuły 1.


avatar
jogi2

16.12.2015 18:21

0

Jest prawdziwy ...a nie jakieś mamroty w radio typu ...Forza Ferrari....


avatar
elin

16.12.2015 19:15

0

@ dexter Również nie jestem za tym, aby kierowca podczas wyścigu rozmawiał ze swoim inżynierem w innym języku, niż angielski. Przekazywanie informacji na linii zawodnik - zespół jest częścią GP, słuchamy tych komunikatów radiowych ..., więc dobrze jeśli są w języku zrozumiałym dla większości ( w międzynarodowym sporcie motorowym, jak napisałeś, jest to j. angielski ). Dlatego też nie rozumiem, dlaczego Alonso rozmawiał z Andreą Stellą po włosku. Nawet jeśli było to podyktowane chęcią zmylenia konkurencji ... ;-), to zawsze można zrobić jak inne zespoły i mówić " szyfrem ", typu - plan A, plan B ... itp. niezrozumiałym dla innych ( podsłuchujących ) zespołów. Jednak w tej ( zacytowanej w newsie wyżej ) wypowiedzi Sergio Marchionne, argumentem świadczącym o większej integracji Sebastiana z Ferrari są jego wypowiedzi w ojczystym języku teamu z Maranello. Co uważam za nieco krzywdzące w stosunku do Alonso. Nie chcę tutaj bronić Hiszpana, bo może faktycznie Vettel okaże się dla nich lepszym wyborem, kierowcą z którym zespół osiągnie więcej. Ale z tego co pamiętam, taki sam optymizm i zachwyt osobą Alonso, był kiedy On przeszedł i jeździł dla Ferrari. Wszystkie włoskie gazety, Tifosi i szefostwo Ferrari byli pod wrażeniem jego zaangażowania, podejścia do zespołu ( pracowników ) ... itp. Teraz takie same zachwyty są kierowane pod adresem Vettela, a Alonso stał się przykładem tego " złego ". Przyznam, że nie do końca rozumiem takie podejścia, jakie pokazuje Ferrari do swoich byłych kierowców, przecież można wychwalać Sebastiana bez jednoczesnej krytyki Alonso. Zwłaszcza, że Hiszpan jeździł dla nich przez pięć lat ... i chyba nie wszystko było takie złe w jego wykonaniu ... a już na pewno nie mówił mniej po włosku, niż Sebastian Vettel ;-). Pozdr.


avatar
Martitta

17.12.2015 03:09

0

Hmm... Widzę, że zbyt wiele nie straciłam, gdy mnie tu jakiś czas nie było. Ludzie nadal nie cierpią Vettela! :D A myślałam, że miłośnicy czerwonej stajni zmienili swoje nastawienie odkąd Sebastian przywdział ten bystry kombinezon, jednak miłość do hiszpańskojęzycznego ex-drivera wygrywa ponad wszystko. No bo to przyjaciel Kubicy jest przecież... podobno ;)


avatar
Martitta

17.12.2015 03:33

0

A na poważnie... Ferrari się trochę zmieniło wraz z nowym składem. Przede wszystkim spuścili trochę powietrza z balonika, którego połknął Montezemolo i z pokorą spojrzeli na zaistniałą w F1 sytuację pt: "bój się Mercedesa!" ;) Vettel drugim Schumacherem nie jest i nie będzie (taki urok pierwszych wyjątkowych kierowców, że nic ich już nie zastąpi). To, że się stara to widać. Może trochę na siłę czasami, ale taki jest Vettel, że jak się na coś uprze, to stara się to realizować. A jak ktoś stara się coś zrealizować i rozsyła wokół siebie pozytywną energię, to mu się to najzwyczajniej w świecie spełnia. Stąd to "wielkie szczęście" Vettela i nieustanny pech "gdzie nie pójdę, to wiatr w oczy" Alonso... Fajne jest to, że Kimi i Seb wciąż się przyjaźnią. Zawsze zastanawiało mnie jak to będzie jak będą rywalizować w jednym zespole, ale jak widać jak się dba i chce to można. Wyjątek jest jednak w tym, że oni nie rywalizują jeszcze ze sobą bezpośrednio, bo jak na razie to jest VET vs. Mercedes. Co by było, gdyby obaj walczyli o mistrzostwo? Pomimo, że Ferrari zmieniło skład, nadal nie jestem w stanie uwierzyć, że ich polityka dopuściłaby dwóch kierowców do walki o mistrzostwo :P Tak czy inaczej byłaby to ciekawa sprawa obserwować ich walkę. Mimo wszystko sądzę, że Vettel za bardzo szanuje Kimiego, aby mu w jakikolwiek sposób spróbować podpaść :) Vettel i języki: kto zna Sebastiana ten wie, że on lubi uczyć się nowych języków i lubi powiedzieć chociaż kilka słów z uprzejmości. To, że nauczył się włoskiego dla swojej wymarzonej stajni to mnie w ogóle nie dziwi, a to, że Arrivabene mu słodzi to tym bardziej. Takie to już jest to Ferrari, a pan Arrivabene ściska swoich kierowców jak kiedyś Horner i Helmut Marko (oni w sumie ściskali tylko jednego) :p Ujmując zwięźle kwestię wypowiedzi Arrivabene i opinii o kierowcach, to jest jedna rzecz, w którą na pewno wierzę bardziej niż w inne - Vettel potrafi wprowadzić pozytywną atmosferę do zespołu, a w Ferrari wydaje się to być dużą zasługą. Jak to będzie dalej, czas pokaże. Pozdrawiam! :)


avatar
dexter

17.12.2015 13:49

0

Witaj elin! Ogolnie mowiac, w idealnym przypadku sytuacja tak powinna wygladac jak wlasnie opisujesz. Ciezko z jednego zdania wywnioskowac co dokladnie CEO Fiat S.p.A. oraz Chrysler LCC mial na mysli? Chodzilo mu o podejscie do pracy, o motywacje, czy moze jeszcze o cos innego? Jednak cofajac sie myslami do tylu, przypomina mi sie okres gdzie atmosfera na plaszczyznie Alonso - Ferrari byla bardzo napieta. Byl okres w ktorym Alonso dzielil swoje niezadowolenie permanentnie publicznie z mediami. Czy mial racje? - zostawmy to na boku. Fakt byl taki, ze publicznie krytykowal zespol oraz kluczowe osoby pracujace od lat na wysokich stanowiskach dla zespolu z Maranello. Rzadko sie zdarza ze w zespole, czy tak duzym globalnie ustawionym przedsiebiorstwie jakim jest przykladowo mowiac Ferrari, publiczna krytyka bedzie mile widziana. Dodatkowo dzis kazde wypowiedziane slowo jest brane na wage zlota - tak jakos sie chyba to mowi :) Czesto widac, jak po wyscigu obok kierowcy, gdy on udziela wywiadu stoi rzecznik prasowy ktory nagrywa na dyktafon kazde slowo kierowcy wypowiedziane do mikrofonu. Z jednej strony jest to takie zabezpieczenie dla zawodnika w przypadku gdyby reporter przekrecil jego slowa. Z drugiej strony trzeba uwazac co sie mowi, poniewaz wszystko jest nagrywane. Czesto mozna zauwazyc jak bezposrednio po wyscigu zawodnicy w ogole juz ze soba nie rozmawiaja, poniewaz wiedza ze wszedzie sa mikrofony, co oczywiscie mija sie z pewny celem. No, ale taki juz jest sport zawodowy gdzie pewne rzeczy sa w grze. Krotko mowiac: trzeba liczyc sie ze slowami. Jedno jest pewne i pod tym co teraz napisze podpisuje sie obiema rekami. Zawsze to powtarzalem ze kluczowa osobowosc, kierowca nr. 1 na ktorego wszyscy patrza, czyli bez zadnej dyskusji lider zespolu - Fernando Alonso musi potrafic w lekkim kryzysie pociagnac caly zespol za soba. Krytyka, czy niezadowolenie na wlasny zespol wyrazana publicznie do kamer telewizyjnych nie zmotywuje ludzi do ciezejszej, lepszej pracy. Czasami trzeba kogos pochwalic, rekawy zawinac i dalej systematycznie ciezko pracowac. I to nie jest tak, ze lider zespolu nie moze nic powiedziec, wrecz przeciwnie. Jak cos nie funkcjonuje tak jak trzeba, to ma wrecz obowiazek (poniewaz ponosi taka odpowiedzialnosc) wstrzasnac z calej sily wszystkim, aby wreszcie sie jeden z drugim przebudzil. Tylko, ze takie rzeczy zalatwia sie zawsze za zamknietymi drzwimi, a nie tak jak wyzej napisalem przed kamera TV. Co jeszcze moge skrytykowac tzn. to co mi osobiscie nie podoba sie u Fernado Alonso to fakt, ze wyrazajac sie publicznie zawsze probuje on pewna polityke na swoja korzysc prowadzic. Pod tym wzgledem Alonso sie nigdy nie zmienil - takie jest moje subiektywne odczucie. Do jego umiejetnosci za kierownica nie mam absolutnie nic do zarzucenia, poniewaz tak jak juz wiele razy pisalem zaliczam Fernando Alonso do absolutnej swiatowej szpicy. On siadajac za kierownic daje z siebie wszystko. Sam fakt, ze Alonso niekiedy jest niezadowolony jest dla mnie w pewnym stopniu asolutnie zrozumialy, poniewaz utwierdza mnie tylko w przekonaniu, ze on stawia sobie nadal wysoko poprzeczke. Dla tak ambitnych osob celem jest status nr. 1, a nie numer 2, numer 3 czy numer 4... - to jest normalne, ale z pewnoscia nie dla wszystkich osob tutaj zrozumiale. Rozstanie sie z Ferrari o ile jeszcze dobrze pamietam, z pewnoscia nie bylo przez Fernando w taki sposob planowane. To byl dla wszystkich maly szok, gdy Sebastian ujawnil wiadomosc ze ma podpisany kontrakt z Maranello. Z pewnoscia jakies kluczowe osoby w RBR o tym troche wczesniej wiedzialy, ale tak jak mowie wiadomosc pojawila sie znienacka i byla wielkim zaskoczeniem w scenie - mysle, ze nie tylko dla RBR. Fernando mial jeszcze wazna umowe z Ferrari. Pierwsza mysl Managementu kierowcy wyscigowego w takim zbiegu okolicznosci to szybkie sprawdzenie calego rynku gdzie jeszcze jest ewentualnie wolne miejsce w konkurencyjnym zespole (nawet powiedzmy w sytuacji gdy kierowca wczesniej posiada taka nowine). Gwarantuje, ze tutaj gorace telefony dzwonily dzien i noc. Duzego wyboru Alonso nie mial. Kierowca ma dwie mozliwosci a) roczna przerwa b) nowy zespol. Z finansowego punktu widzenia pol biedy, poniewaz posiadajac wazny kontrakt przedsiebiorstwo (Ferrari) musialo go wyplacic. Nie wiem, dokladnie ile wynosila roczna gaza Fernando Alonso w Ferrari, ale mowilo sie ze powyzej 35 Mln. Euro. Problem w tym, ze po przerwie tak latwo powrocic sie nie da. Nastepne pytanie brzmi: czy osobisci sponsorzy Fernando Alonso nie koliduja z parnerami sponsorskimi nowego zespolu itd. itp. Z pewnoscia caly ten okres byl bardzo dynamiczny. Alonso dosc pozno oznajmil ze przechodzi z Ferrari do zespolu McLaren-Honda. W kazdym razie rozstanie nie bylo wcale takie gladkie... Sytuacja nie wygladala tak jak w przypadku Michaela Schumachera gdzie zawodnik powiedzial: koncze z takich lub innych powodow, jestem wypalony, nie mam wiecej motywacji... PS. Nawet, gdzies ostatnio przczytalem wiadomosc o ewentualnej rocznej przerwie Alonso w McLarenie w przypadku gdyby okazalo sie nagle, ze auto nie bedzie konkurencyjne. Powiem tak: dobrowolna taka przerwa jest zawsze zwiazana z duzym ryzykiem. Oczywiscie, jesli Alonso ma wpisana w swojej umowie taka klauzule ktora gwarantuje mu powrot do F1 hmm - to wszystko jest mozliwe (dzis zawodnicy w sporcie zawodowym maja rozne rzeczy wpisane w swoich umowach). Problem lezy w samym powrocie. Rok przerwy w F1 w tak wysoko-technicznie rozwinietym sporcie motorowym, to juz praktycznie czlowiek jest poza gra. Nie wiem, gdybym ja byl na miejscu Alonso byloby to zbyt duze ryzyko. I na koncu nie zaprzeczam ze Alonso wiele zrobil dla Ferrari, tutaj masz absolutna racje. Chodzilo mi tylko o sposob motywacji wlasnych pracownikow czyli wlasnej druzyny (od inzyniera do mechanika). Mysle, ze jesli ktos siega po najwyzsze cele, czyli siega po gwiazdy na niebie, tez powinien to potrafic.


avatar
dexter

17.12.2015 15:14

0

@Martitta, sa osoby ktore wchodza przez drzwi i od razu promieniuje od nich „swiatlo“ hehe... Nowy zespol zawsze bedzie wyzwaniem. Normalnie, to czlowiek potrzebuje czasu aby poznac ludzi, zaaklimatyzowac sie. Patrzac tak z boku na calosc to integracja kierowcy (mowa o Vettelu) przebiegla w bardzo szybkim tempie. No, ale tak jak piszesz on sam do tego sie przyczynia, a wynik na torze tez robi swoje... Kiedys z pewnoscia przyjda ciezejsze momenty, co jest tez normalne - wtedy trzeba samego siebie samego jak i cala druzyne motywowac. Niekiedy, wystarczy tylko zaprosic druzyne na wspolna kolacje... Co do Raikkonena moge napisac tylko tyle co juz pod innym newsem napisalem. Kimi w tym sezonie mial mozliwosc pokazania sie z lepszej strony, a czy ja optymalnie wykorzystal to juz jest pytanie do Arrivabene. W sumie ogolnie patrzac na calosc to Kimi dla mnie nalezy do „lepszych“ pilotow w calej stawce (mimo, ze Bottasowi dwa razy w tym sezonie kompletnie zniszczyl wyscig). Kimi posiada doswiadczenie, na wlasny sposob (tzn. w jego stylu) wnosi do zespolu tez pewne emocje, takze z pewnoscia jest wesolo... Uwazam, ze decyzja Arrivabene, aby Kimiemu dac druga szanse uwzgledniajac tegoroczny nowy zrestrukturyzowany zespol Ferrari byla sluszna. Oczywiscie, dzis z pewnoscia mozna dyskutowac na temat np. Maxa Verstappena, ale kogo innego Ferrari mialo zatrudnic? Gdybym ja byl na miejscu Arrivabene tez bym przedluzyl kontrakt z Raikkonenem. Ale, w nastepnym sezonie bez dwoch zdan Kimi bedzie juz zmuszony do upodmiotowania swojej formy. Z drugiej strony trzeba spojrzec na „wojne psychologiczna“ jaka prowadzona miedzy zawodnikami w Mercedesie. Taka „wojna“ zawsze bedzie wprowadzac pewna „energie“ do zespolu, a zarazem bedzie tez kosztowac pewna „energie“ - czyli nie zawsze musi byc pozytywna. Takiego problemu Ferrari nie ma. Kimi na wlasny sposob akceptuje fakt, ze jest „gorszym“ kierowca od Sebastiana Vettela. No, moze nie „gorszym“, ale jest kierowca powiedzmy - nie jest numerem 1A, tylko jest numerem 1B. A w takim przypadku masz automatycznie „grot dzidy“ bez zadnej niepotrzebnej dyskusji w zespole. Wlasciwie, taki system jest bardzo dobra konstelacja. Mysle ze Raikkonen jest nadal kierowca na ktorego zespol z Maranello moze liczyc. Pozdr.


avatar
devious

17.12.2015 15:30

0

Nie chce mi się komentować całej jałowej dyskusji o "wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą", bo jak zwykle prowadzi ona do niczego. Fani Alonso będą twierdzić swoje, hejterzy Alonso - swoje, to samo będzie tyczyło się Vettela (na szczęście już nie Raikkonena, gdyż jego fanom po ostatnich sezonach po prostu skończyły się argumenty a naginać rzeczywistości wymyślając bzdurne teorie spiskowe nie da się w nieskończoność) :) A jak ktoś będzie próbował być obiektywny - to i tak go inni wrzucą do szufladki "fan kierowcy X" i/lub "hejter kierowcy Y". Mi już takie dysputy lekko zbrzydły - i tak nikogo do niczego nie przekonam więc nie ma sensu kruszyć kopii :) Odniosę się tylko do oczywistych bzdur, jakie w swoim słowotoku (jak zwykle ciekawym ale bardzo, bardzo chaotycznym i trudnym do "przetrawienia") niejako przy okazi wyprodukował Pan @dexter. Skupię się na 2 rzeczach bo nie mam czasu na więcej: 1)"Sa dwa zespoly w F1 gdzie kariera - moze nie kariera kireowcy, ale zwyciestwa nabieraja jeszcze wiekszego znaczenia to Ferrari i Mercedes, poniewaz sa to dwa najwieksze zespoly w historii F1. " Przepraszam ale to jest najgłupsze zdanie jakie czytałem na tym portalu od dawna - a tutaj naprawdę odsetek kretynizmów wypisywanych przez "fanów" F1 jest gigantyczny (czasem mam wręcz wrażenie, że górny limit wieku dla komentujących tutaj to 12 lat - jest tak źle). Mercedes był w F1 w latach 54-55 a potem wrócił jako dostawca silników dopiero w 1994 roku - i to głównie jak "brand" a nie koncern, bo powrót marki do F1 to była głównie inicjatywa Petera Saubera i Mario Illiena. Koncern nie palił się do wystawiania swojego silnika w F1 i dopiero dobre wyniki Saubera w 1994 roku sprawiły, że przychylniej zaczęto patrzeć na F1. Efektem czego był triumfalny pochód z McLarenem rozpoczęty w roku 1997. Oczywiście teraz Mercedes to najsilniejszy i jeden z najbogatszych zespołów w F1 - ale historycznie patrząc nie dorasta do pięt nie tylko Ferrari ale też McLarenowi, Williamsowi, Lotusowi czy Renault. Zarówno jeżeli chodzi o "staż" w F1 jak i sukcesy. Tych Mercedes wcale nie ma aż tak wiele - jako konstruktor więcej póki co wygrał choćby "młody" Red Bull Racing. Jako dostawca silników Mercedes jest na 4 miejscu na liście "wszech czasów" (za Ferrari, Fordem-Cosworthem i Renault) i to dobry wynik ale też głównie zasługa ostatnich kilkunastu lat - gdzie do spółki z Renault i Ferrari faktycznie zdominowali rynek silników. Jednak przez prawie 40 lat nie było Mercedesa w F1 więc trudno mówić tutaj o tej marce jako bardzo zasłużonej dla F1... Na pewno wyżej możemy tu postawić Renault, które od blisko 40 lat jest w F1 nieustannie jako konstruktor lub dostawca silników - i w każdej z ostatnich 5 dekad Francuzi wygrywali wyścigi - pierwszy raz w 1979, potem kolejno w latach 80tych, 90tych (dominacja z Williamsem I Benettonem) jak i w XXI wieku (tytuły jako samoistny konstruktor jak i późniejsza dominacja z RBR). Nie wspominam już nawet o McLarenie i Williamsie, które w F1 są prawie równie legendarne jak Ferrari i po prostu nie przystoi fanowi F1 porównywać ich historycznie do Mercedesa. Jeżeli chodzi o Lotusa to oczywiście ten obecny "to nie to samo" - ale jeżeli przyjąć takie założenie - to też jest to zespół dużo bardziej legendarny i utyułowany. Nie istniejące już w F1 zespoły Brabhama czy Tyrrella też jakoś bardziej kojarzę z F1 niż Mercedesa - co oczywiście pewnie za kilka lat się zmieni, gdy Mercedes "natłucze" tych zwycięstw więcej. Prawie 40 lat nieobecności w F1 niemiecka marka jednak nie wymaże... Zresztą wystarczy lektura pierwszego lepszego źródła - choćby wikipedii - by samemu ocenić, czy Mercedes to "największy obok Ferrari zespół w historii F1".


avatar
devious

17.12.2015 15:35

0

Przykładowe linki, oczywiście tylko do potwierdzenia moich słów o tym, że Mercedesowi historycznie jeszcze trochę brakuje do kilku konkurentów: tiny. pl/gg6zm tiny. pl/gg6zg


avatar
devious

17.12.2015 16:10

0

@dexter Teraz punkt nr 2) "on (Vettel) trzyma caly zespol w garsci. Tzn. w tak krotkim czasie potrafil zintegrowac sie w trudnym srodowisku. Motywacja potrafil przyciagnac ludzi ktorzy pracuja dla zespolu na swoja strone - to jest wlasnie cecha, albo zdolnosc ktora wyroznia dobrych liderow. A tego Alonso nie potrafil zrobic, nie potrafil sie przebic ani pierwszy raz jak byl w McLarenie, ani w Ferrari - choc jako kierowca bez dwoch zdan nalezy do scislej czolowki swiata." Kolejna nieprawda. Może przypomnę jak było - Alonso przyszedł do Ferrari - do Ferrari rozbitego po bardzo kiepskim i pechowym sezonie 2009, gdzie bolid okazał się porażką, Massa miał ciężki wypadek, Kimi rozkręcił się dopiero w 2 poł. sezonu i pomimo tego, że wtedy zaczął jeździć super - to został zwolniony, zaś a Fisi i Badoer po prostu się kompromitowali w trudnym do opanowania bolidzie. Dodatkowo rok wcześniej zespół mając najszybszy bolid w stawce popełniał tak wiele błędów - że przegrał tytuł w ostatnim wyścigu sezonu. Po takiej klęsce w 2008 i totalnie "burdelowatym" 2009 roku Alonso był w stanie wygrać w debiucie. Dodatkowo natychmiast - w zasadzie od pierwszych wyścigów - przejął od uwielbianego w Maranello przez szefostwo, inżynierów i kibiców Massy pałeczkę lidera zespołu. Swoją osobowością szybko zaskarbił sobie sympatię "Tifosi" - którzy przecież jeszcze w 2006 i 2007 roku go nienawidzili (historia potem powtórzyła się z Vettelem - nie pierwszy i nie ostatni raz), sympatię szefostwa i inżynierów, zaś Massę postawił do rogu - i to zanim wydarzył się słynny "Team Order" podczas GP Niemiec 2010. Fakt - na początku Felipe jeszcze próbował walczyć, wygrywał kwalifikacje z Fernando i odebrał mu kilka punktów (co ostatecznie zaważyło na tytule w 2010 roku bo tych punktów z Australii czy Turcji na koniec sezonu zabrakło - ale wtedy jeszcze Ferrari kontynuowało taktykę "równych praw kierowców" z sezonów 2007-2009, potem się opamiętali...) ale szybko dał się stłamsić - dokładnie jak Raikkonen Vettelowi (a wcześniej Alonso). Później - po kolejnych przegranych sezonach z RBR - Alonso faktycznie zaczął publicznie krytykować zespół - celem zapewne była próba motywacji ekipy do poprawienia się, dość desperacka i kiepska politycznie decyzja. Pomimo tego Alonso spędził w Ferrari 5 lat - to chyba wystarczy za rekomendację, że jednak byli z niego zadowoleni i pozwalali mu nawet na publiczną krytykę - to świadczy, że on naprawdę wtedy zdominował ten zespół (Prost po publicznej krytyce "wyleciał" niemal natychmiast). W 2014 ten romans się zakończył bo obie strony miały dość - choć podejrzewam, że gdyby Alonso chciał zostać to nie rozwiązałby kontraktu i Ferrari miałoby problem. Przypomnę, że Alonso miał wieloletni kontrakt - szczegółów nikt nie zna ale pewnie "Czerwoni" musieliby słono zapłacić gdyby chcieli go zerwać. Tu musiała być obustronna decyzja. Zresztą ponoć Alonso już od początku 2014 roku - gdy wiedział, że znowu nic nie wygra z Ferrari - szukał alternatyw. Jak było dokładnie pewnie dowiemy się kiedyś z jakiejś biografii. Póki co Marchionne - pomimo oczywistej niechęci do Alonso - ani pisnął słówkiem o jego zwalnianiu - a to myślę byłaby pierwsza osoba, która by to z dumą ogłosiła (że Ferrari jest większe od podrzędnego kierowcy, który przez 5 lat nie umiał wygrać dla nich tytułu). Z wypowiedzi Marchionne widac, że Alonso mu podpadł - może właśnie tym, że pomimo ważnego kontraktu postanowił się "wypiąć" na czerwonych - a to przecież zniewaga :) Karma to oczywiście wredna suka i ukarała Alonso okrutnie - jeszcze gorszym bolidem w 2015 niż było Ferrari AD. 2014. Cóż, w F1 trzeba mieć nosa i szczęście do znajdowania się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie :) Jestem ciekaw jak było z tym Alonso i Ferrari w 2014, myślę, że jak zwykle prawda leży po środku - i jest bardziej prozaiczna niż wielu twórców "spiskowych teorii dziejów" twierdzi. Nie mogę się jednak zgodzić z twierdzeniem, że Alonso był słabym liderem Ferrari i że nie potrafił "pociągnąć" za sobą ludzi. Bo gdyby miał odrobinkę więcej szczęścia - lub odrobinkę szybszy bolid - lub odrobinkę więcej umiejętności. Lub gdyby Newey nie budował tak kosmicznych bolidów - to Alonso zdobyłby z Ferrari 2 tytuły i teraz każdy Tifosi nosiłby Alonso na rękach a na forach wypisywano by peany na jego cześć (oczywiście niektórzy hejterzy dalej twierdziliby swoje - zawsze można jakieś argumenty na "nie" znaleźć). Czasem różnica między bohaterem a złoczyńcą jest bardzo cienka - także w F1. Wystarczy jedna kolizja, jeden błąd czy jedna awaria - albo jeden błąd strategiczny - i przegrany o włos tytuł. I zamiast wielkiego mistrza zostajesz wielkim przegranym. Nikogo nie obchodzi, że nie najwspanialszym bolidem zdobyłeś 3 razy wicemistrzostwo i pewnie żaden inny kierowca nie zrobiłby dużo więcej (przynajmniej nie w 2012 gdzie naprawdę Alo wycisnął wszystko z bolidu) - bo drugi to ten pierwszy przegrany.


avatar
devious

17.12.2015 16:46

0

@23 Martitta Nosz i jednak się wciągnąłem w dyskusję a miałęm inny plan. Damn You! :) " A jak ktoś stara się coś zrealizować i rozsyła wokół siebie pozytywną energię, to mu się to najzwyczajniej w świecie spełnia. Stąd to "wielkie szczęście" Vettela i nieustanny pech "gdzie nie pójdę, to wiatr w oczy" Alonso... " Pleciesz bzdury! Primo - Vettel rozsyła tak pozytywną energię i przekaz, że nie tylko całe tabuny kibiców na całym świecie go do niedawna wygwizdywały - ale też prawie wszyscy kierowcy F1 za nim nie przepadali. I chyba nadal jakoś nie widzę by miał wielu kumpli na paddocku. A przecież wydaje się, że to super sympatyczny gość - przynajmniej z boku. Czyżby jednak moje odczucie, że on jest sympatyczny na pokaz, że to udawanie i granie - jednak także dotyczyło innych ludzi, w tym kierowców F1? Vettel kilka razy pokazywał "prawdziwą twarz" - i wcale nie była pozytywna czy sympatyczna. Być pozytywnym po wygranej czy wizycie na podium jest łatwo. Po porażce czy "głupiej' kolizji z maruderem gorzej... Zresztą Seb nawet we własnym zespole miał wielu wrogów. Coś mu te rozsyłanie pozytywnej energii chyba szwankuje :) Secundo - cała ta teoria to bzdura zaczerpnięta z motywacyjnych szkoleń. Wiem bo miałęm takich dużo :) Media jak i różni trenerzy czy pisarze opowiadają te historie jak to pozytywna energia zmienia świat a szczęściu trzeba pomagać - i OK, jasne, że trzeba być pozytywnym, tylko to tak wcale nie działa. Znam całą masę fantastycznych ludzi, którzy rozsyłają pozytywną energię i spotkało ich w życiu dużo nieszczęść - albo już nie żyją. Zresztą Jules Bianchi też był mega pozytywny i co - wróciło do niego te szczęście, które "rozsiewał"? Czy to działa tylko w przypadku Vettela, a innych kierowców już nie dotyczy? Vettel to farciarz i zawsze mu się "udaje" - czy jeżeli chodzi o dobór zespołów (przecież sam nie wybrał RBR, po prostu miał szczęście tam trafić w dobrym momencie) jak i przebieg mistrzostw (nieprawdopodobne szczęście w finałowych wyścigach 2010 i 2012) czy poszczególne wyścigi i wydarzenia (nawet jak go ktoś uderza na starcie to Vet nie odpada z wyścigu itd.). Jest po prostu w czepku urodzony - no i dobrze, to też element sportu. Nie dorabiajmy jednak ideologii, że on ma magiczne moce i temu szczęściu w magiczny sposób pomaga - bo będziemy musieli też stwierdzić, że tacy Bianchi, Senna, Cevert czy inny Jim Clark - po prostu szczęściu nie chcieli pomóc, rozsiewali negatywną energię - i dlatego zginęli. Nie ma to sensu, prawda? A Alonso oczywiście jest trochę sam sobie winny - mógł inaczej rozegrać sprawę w 2007 roku, mógł zaakceptować szybkość Hamiltona i fakt, że zespół będzie się Lewisem "podniecał' tak jak RBR podniecał się "Vettelem" - i robić swoje. I moze przegrałby w 2007 ale miałby całą masę możliwości rewanżu. W 2008 Lewis nie był taki mocny, w 2010 i kolejnych latach także. Nie wykluczone, że Alonso - jakby udało mu się zostać z McLarenem - mógłby wygrać 2008, 2010 czy nawet 2012 tytuły. Zresztą jakby skupił się na jeździe a nie polityce (co mu zupełnie nie wychodzi)- to miałby tytuł już w 2007. Zresztą Ferdek w 2008 też źle wybrał zespół o czym się mało mówi - miał kilka ofert w tym z RBR. Renault było wtedy słabe i powrót tam był kiepskim pomysłem. Było RBR, była Toyota, która miała wielke ambicje - i może by została w F1 mając w składzie hiper-gwiazdę (i ponoć super bolid na 2010 rok) - zresztą Alonso z Toyotą w 2009 wygrałby kilka wyścigów wiec raczej na pewno by zostali... Cóż, łatwo mówić z perspektywy czasu :) "Fajne jest to, że Kimi i Seb wciąż się przyjaźnią. Zawsze zastanawiało mnie jak to będzie jak będą rywalizować w jednym zespole, ale jak widać jak się dba i chce to można. Wyjątek jest jednak w tym, że oni nie rywalizują jeszcze ze sobą bezpośrednio, bo jak na razie to jest VET vs. Mercedes. Co by było, gdyby obaj walczyli o mistrzostwo?" Tak samo Alonso i Massa się przyjaźnili - bo nie rywalizowali ze sobą. Fisi z Alonso też byli dobrymi kumplami, Trulli i Alonso zresztą też (do czasu aż Włoch podpadł Briatore bo zaczął objeżdżać jego pupilka Alonso). W takim scenariuszu gdzie obaj nie walczą o mistrza to łatwe. Jakby Rosberg mocno odstawał od Lewisa i zaakceptował bycie nr 2 to też by było OK. Vettel też zaakceptował baty od Ricciardo bo obaj nie mieli szans na tytuł. Gdy jednak Webber objeżdżał Sebastiana i obaj mieli szanse na MŚ to sytuacja była inna. Dziwnym trafem selektywna pamięć kibiców Vettela takie fakty omija szerokim łukiem :) "Mimo wszystko sądzę, że Vettel za bardzo szanuje Kimiego, aby mu w jakikolwiek sposób spróbować podpaść :)" W F1 nie ma sentymentów. Lewis i Nico też byli kumplami - do czasu aż zaczęli walczyć między sobą o wygraną. To samo byłoby z Sebą i Kimim - na tym poziomie presja jest tak duża, że każdemu puszczą nerwy. Zamień w ostatnich kolizjach Bottas-Kimi bohaterów na Vettel-Kimi i wyobraź sobie co by się działo. Na pewno po fakcie nie poklepali by się po plecach tylko jeden zwalałby winę na drugiego. Tak jak Kimi zwalał na Bottasa i vice versa - albo jak Rosberg i Hamilton nawzajem się obwiniają. Przyjaźń w F1 jest do momentu aż jeden ambitny nadepnie drugiemu ambitnemu na odcisk - no chyba, że jeden jest mentalnie looserem i zaakceptuje bycie gorszym - ale w to wątpię by Kimi mając okazję wygrać oddał wygraną bez walki Vettelowi. Co to to nie. "a to, że Arrivabene mu słodzi to tym bardziej. Takie to już jest to Ferrari, a pan Arrivabene ściska swoich kierowców jak kiedyś Horner i Helmut Marko (oni w sumie ściskali tylko jednego) :p" Zgoda. Massę i Alonso też ściskali i lizali im podeszwy, pomimo tego, że jeden jeździł równie słabo jak obecnie Kimi a drugi nie mógł im dać mistrzostwa (jak póki co Vettel). To chyba normalne :) Dennis też teraz uwielbia Alonso i Buttona a jednego niedawno nienawidził - a drugiego chciał wywalić bo preferował Magnussena :) "Ujmując zwięźle kwestię wypowiedzi Arrivabene i opinii o kierowcach, to jest jedna rzecz, w którą na pewno wierzę bardziej niż w inne - Vettel potrafi wprowadzić pozytywną atmosferę do zespołu, a w Ferrari wydaje się to być dużą zasługą. " No w RBR taką pozytywną atmosferę Vettel wprowadził, że aż z radości się kłócili wszyscy z wszystkimi :) Tak, wiem - to wszystko była wina Marko i Hornera. Vettel w ogóle niczemu nie jest winien, on tylko po prostu czasami nie słuchał Team Orders, taranował Webbera czy robił inne pozytywne świństwa mające na celu poprawę pozytywnej atmosfery w zespole :D


avatar
dexter

17.12.2015 19:01

0

Witaj @devious! Na poczatku ciesze sie ze znowu po roku tutaj wrociles. Zreszta, chyba sam tez zauwazyles. "Przepraszam ale to jest najgłupsze zdanie jakie czytałem na tym portalu od dawna - a tutaj naprawdę odsetek kretynizmów wypisywanych przez "fanów" F1 jest gigantyczny (czasem mam wręcz wrażenie, że górny limit wieku dla komentujących tutaj to 12 lat - jest tak źle)" @devious, pomysl sam. Jaka oczekujesz ode mnie odpowiedz? Sadzisz, ze teraz bede z Toba tutaj prowadzil dyskusje na temat wiedzy opartej na wikipedii na temat przyslowiowych liczb i medali ? - chyba zartujesz. Szczerze mowiac, myslalem ze darzysz mnie wiekszym szacunkiem... Niestety @devius, nie zmienia to faktu ze Ferrari jak i Mercedes to sa najbardziej zasluzone zespoly w F1. Takie jest moje zdanie. A dlaczego tak jest, to juz nie moja rola aby Tobie wytlumaczyc. Zreszta, i tak w zyciu nie wszyscy wszystko musza zrozumiec... Ja moge Ci szczerze tylko polecic, wycieczke do kilku ciekawych dostepnych miejsc na swiecie (bo do "swietych" fabrycznych hal Mercedesa raczej wstepu nie dostaniesz), ktore zwiazane sa z motoryzacja, z historia Mercedesa w F1. Albo troche poczytac ciekawych ksiazek, poniewaz historia sukcesow Mercedesa jest dluga, a zaczela sie jeszcze na torach tego swiata przed II wojna swiatowa z takim kierowca jak Rudolf Caracciola. Widzisz, z roznych powodow ja mam sentyment do tego zespolu. Dlatego cieszy mnie fakt, ze tydzien temu mialem okazje w Stuttgarcie zobaczyc na zywo Hans'a Herrmann'a i Sterling'a Moss'a Tak tego Hans'a Hermanna ktory w 1954 roku w pierwszym wyscigu dla Mercedesa w F1 wykrecil najszybsze okrazenie. Ze przy okazji nie wspomnialem tutaj o Williamsie, Lotusie, Renault etc. etc. - to swiat sie zawalil? Kto tutaj pokazuje teraz (napisze Twoimi slowami): "kretynizm wypisywany przez "fanów" F1". Devious, myslalem ze powrociles z wiekszymi "obwlosionymi jajami", a tutaj takie cos. Pozdrawiam z calym szacunkiem, dexter


avatar
Martitta

17.12.2015 19:22

0

Haha, uwielbiam te konwersacje z wami ;) :D 😄 @dexter, @devious @elin Odpisze pozniej, bo mi roznica czasowa 9h przeszkadza.


avatar
Dawid-_F1

17.12.2015 22:34

0

Pierwszy oficjalny wyścig w Formule 1 odbył się na Silverstone w 1950 roku. Wcześniej były tzw. wyścigi Grand Prix. Pierwszy z nich teoretycznie odbył się około 1894 r. (wiedza z wikipedii). Nie żyliśmy tak dawno temu więc nie wiemy jak to było. Określając jakie były największe zespoły w F1 to opinia raczej subiektywna. Jeżeli chodzi o starty to napewno Ferrari, startuje niemal od początku tej oficjalnej Formuły 1 czyli około 1950 roku. To jest fakt a nie opinia (dokładnej daty od kiedy Ferrari startuje oczywiście nie znam). Tak naprawdę chyba nie ma po co się spierać jakie zespoły były największe :) Ferrari, Williams, Mercedes, ,,stary'' Lotus, Alfa Romeo, McLaren, każdy z tych teamów a także wiele innych wniosło mnóstwo do Formuły 1 :) Mercedes startował wiele razy przed 1950 rokiem w tej nie oficjalnej jeszcze Formule 1.


avatar
dexter

18.12.2015 00:04

0

@devious Pan mnie chyba nie zrozumial, Panie @devious... Zacznijmy od tego ze kazdy kierowca wyscigowy potrzebuje, albo ma jakas wizje. Jedno jest pewne, Alonso ma bardzo wysokie wymagania do siebie samego jak i do zespolu w ktorym pracuje. On ma dzisiaj 34 lata, takze wiele czasu w F1 mu nie pozostalo. Nie wiem, jezeli podobna sytuacja bedzie panowac w przyszlym roku (poniewaz straconego czasu nigdy w rozwoju szybko nie mozna nadrobic) czy Alonso nie powie naglöe „stop“. Ja osobiscie jestem jesli mozna to tak okreslic wlasciwie jego „fanem“ Panie @devious. Wiem, ze on jest wojownikiem, za kierownica potrafi sobie dobrze radzic, dlatego tez m. in wygral z Renault tytul „Mistrza Swiata“. Ale, z drugiej strony coraz bardziej watpie w jego zdolnosci przywodcze, a dlaczego? Dlatego ze w Ferrari nie potrafil sobie poradzic i to trzeba tez jasno podkreslic. To nie jest pierwszy raz, poniewaz jego pierwsza historia w McLarenie byla podobna. Oczywiscie, wygral z Renault „Mistrzostwo Swiata“, ale pozniej z dwoch zespolach odniosl jak na jego ambicje i wymagania etc. porazke! On nie potrafil Ferrari napedzic czy posunac do przodu tak jak to dzisiaj robi Vettel. Oczywiscie, prosze mnie zle nie zrozumiec Panie @devious. Kierowca wyscigowy nie jest odpowiedzialny sa za rozwoj w zespole, z cala pewnoscia nie. Ale, kazdy kierowca wyscigowy jest nadal kluczowym graczem i to w kazdym zespole. Co profesjonalny kierowca wyscigowy musi potrafic? Musi potrafic wokolo siebie napedzac ludzi, motywowac, ustawiac. Musi potrafic nastawic ludzi do siebie samego, wyznaczyc kierunek, pokazac droge itd. itp. Takie rzeczy wymaga sie dzis od kazdego lidera zespolu. Oczywiscie, dzisiejszy sukces Ferrari nie jest bezposrednio zasluga Sebastiana Vettela. Ale, juz samo oswiadczenie Vettela, gdy „czerwoni“ pobili swoja sprytna strategia Mercedesa na torze Vettel potrafil przez radio po wlosku podziekowac swojemu zespolowi. To mi tylko pokazuje (a wiecej nie potrzebuje Panie @evious jak Vettel jest sfokusowany na swoim celu. I przynajmniej jakos tak czy owak cos sprawilo, ze zespol miedzy jednym a drugim sezonem, co najmniej potrafil obrac inny kierunek i odniesc sukces. Z Alonso znowu w momencie gdy on przyszedl do Ferrari, zespol takich zmian nie odniosl. Alonso predzej czy pozniej swoje rozczarowanie i sfrustrowanie bedzie publicznie rozglaszal. W takiej sytuacji bedzie glosno narzekal i sie skarzyl. I teraz obraz kierowcy ktory mozna bylo zobaczyc w Ferrari mozna pomalu w jeszcze bardziej spietej formie zobaczyc w McLarenie. Na poczatku usmiech pelen radosci, wszystko piekne i rozowe, pozieniej chwila spokoju i nagle atak w strone zespolu. Wezmy dla przykladu taka Japonie - przed wyscigiem w Japonii juz publicznie wyrazona byla frustracja slowami ze i tak zespol nie ma tutaj szans. On, jako kluczowa figura na ktora wszyscy patrza jest liderm zespolu i nie powinien z takim nastawieniem tak podchodzic do rzeczy, kropka. W sumie w Japonii Fernando pojechal bardzo dobry wyscig w ktorym mial mozliwosc stoczenia fajnych pojedynkow jeden na jeden. Potrafil trzech rywali dlugo za soba trzymac. Mozna wiele rzeczy usprawiedliwiac, ale frustracja wyrazona przez radio podczas GP Japonii nie byla najlepiej wybranym rozwiazaniem, poniewaz takie rzeczy rozwiazuje sie tak jak wyzej napisalem w zespole, a nie publicznie. W dodatku na torze w Japonii przed wlasna publicznoscia tzn. przed publicznoscia partnera Honda takich slow sie nie uzywa. Japonczycy maja inna mentalnosc. Utrata twarzy odgrywa w kulturze japonskiej bardzo wielka role. Slowa Alonso z pewnoscia nie polepszyly stosunkow na plaszczyznie McLaren-Honda. Po takim wybryku Alonso z pewnoscia musial stanac na „dywaniku“ i zlozyc w zespole raport. Tak to przewaznie zespole wyscigowym funkcjonuje Panie @ devious. Inaczej nawet sobie takiej sytuacji nie wyobrazam. W dodatku tor w Suzuce nalezy do koncernu Honda, takze mozna sobie wyobrazic co to oznacza. Dla przykladu Michael Schumacher byl doskonaly pod tym wzgedem. On bardzo dokladnie wiedzial kogo wesprzec. Wiedzial jak trzeba ze swoimi ludzmi rozmawiac, w ktorym miejscu „srube“ dokrecic, kiedy „besztac“ tak aby pasowalo itd. itp. Takich zdolnosci brakuje Alonso. I wlasciwie troche mnie to dziwi, poniewaz takie kompetencje jemu, jako liderowi przypisywalem. To co potrafi za kierownica robic stoi poza dyskusja. Umiejetnosci jazdy Alonso ma na bardzo wysokim poziomie.


avatar
dexter

18.12.2015 00:06

0

Oczywiscie, dwa razy mistrzostwo przeszlo mu przez palce. Raz na koncu zadecydowaly 3 punkty, innym razem 1 punkt. Raz, zespol zawinil i to na calej linii. W ostatnim wyscigu sezonu wszyscy skoncentowani byli na liderze klasyfikacji Marku Webberze, a tutaj Sebastian Vettel ktory przyjechal na wyscig bedac na trzecim miejscu w klasyfikacji nagle zdobywa wymarzony przez wszystkich tytul „Mistrza Swiata“ - Pyk! Po takim bledzie oczywiscie w Ferrari zostaly przeprowadzone dramatyczne zmiany w managemencie. Gdy czlowiek spojrzy na cala kariere Alonso w F1 moze miec mieszane uczucia i ja takie mam! Bez pytania, tutaj nie trzeba duzo dyskutowac: Alonso jest top-racerem, ale tez jest narcyzem. W takim przypadku czlowiek nie bedzie potrafil w ciezkiej sytuacji razem utrzymac zespolu w calosci. W ubieglym roku gdy Vettelowi w Red Bullu nie szlo, nigdy z jego strony publicznie nie slyszalem krytyki w kierunku Renault. Sebastian siedzial albo cicho, albo swoja role jako osoba kluczowa, czyli lider zespolu (powtarzam!) potrafil dobrze wykorzystac i probowal z sytuacji ktora panowala wyciagnac to co najlepsze dla niego. Alonso, w sytuacji gdy cos sie nie uklada funkcjonuje totalnie inaczej. Najpierw nic nie mowi, potem jest obrazony, nastepnie sytuacja nie sprawia mu satysfakcji, nie ma dalej checi, a na koncu skarzy sie i narzeka. Z drugiej strony patrzac, jak juz jestesmy przy Alonso nr,2 w McLarenie, to Honda musi sie wreszcie za wlasny nos zlapac i zdecydowanie polepszyc swoj produkt. Na poczatku gdy pojawily sie pierwsze problemy Japonczycy dlugo byli odporni na wszelkie rady z zewnatrz. Nie reagowali wcale, albo chcieli przyjac do swojej wiadomosci ze posiadaja tak duzy deficyt. Ja juz probuje zinterpretowac slowa Alonso jak taka pobudke ala: „hej, przyjaciele pora przebudzic sie ze snu“ Bez dwoch zdan Alonso jest typem, ale kazda osoba ktora z nim miala do czynienia na plaszczyznie zawodowej mowi, ze Fernando jest za kulisami ogromnym politykiem i to w najlepszym tego slowa wydaniu. Jego slowa nie padaja z czystej emocji, tylko jego wbijanie igly jest swiadome i dokladnie przemyslane. Widocznie, Alonso chcial kogos pare razy zlapac za krawat i nim mocno potrzepac, ale tak jak napisalem takie rzeczy robi sie za drzwiami, a nie publicznie. Jak dlugo jest Alonso w F1? - 11 lat. W koncu powinien juz wiedziec jak funkcjonuja pewne procesy. PS. A na „szczescie“ o ktorym Pan, Panie @devious wspomina trzeba sobie w zyciu najpierw zapracowac, pozniej mozna mowic cos o „szczesciu“ :) Klaniam sie nisko zawsze z powazaniem, dexter


avatar
elin

18.12.2015 01:09

0

Witam Wszystkich No wreszcie jak za starych czasów ... jest dyskusja w dawnym, dobrym stylu tego forum ... ;-). @ dexter Może tylko dodam ... " Jednak cofajac sie myslami do tylu, przypomina mi sie okres gdzie atmosfera na plaszczyznie Alonso - Ferrari byla bardzo napieta. Byl okres w ktorym Alonso dzielil swoje niezadowolenie permanentnie publicznie z mediami. " Prawda, i chyba najgłośniejszym tego przykładam był wyścig na Monzy, kiedy w garażu zespołu byli wszyscy najważniejsi przedstawiciele Ferrari ( Fiata ). Wtedy wypowiedź Alonso przez radio, spotkała się z bardzo negatywnym przyjęciem, zarówno ze strony szefostwa, zespołu, jak i włoskich mediów. Ten rodzaj ( publicznej ) " motywacji " zdecydowanie nie sprawdza się w takim zespole jak Ferrari. Ich raczej trzeba zachęcać do działania ( jak robił to Schumacher ), niż publicznie krytykować. Tutaj na głośną krytykę może sobie pozwolić jedynie szef, w żadnym razie nie kierowca. " Nawet, gdzies ostatnio przczytalem wiadomosc o ewentualnej rocznej przerwie Alonso w McLarenie w przypadku gdyby okazalo sie nagle, ze auto nie bedzie konkurencyjne. Powiem tak: dobrowolna taka przerwa jest zawsze zwiazana z duzym ryzykiem. ... Problem lezy w samym powrocie. Rok przerwy w F1 w tak wysoko-technicznie rozwinietym sporcie motorowym, to juz praktycznie czlowiek jest poza gra " Chyba zależy od konkretnego kierowcy ... jego motywacji, sposobu w jaki odszedł z F1 ... itp. Dwa przykłady: - Kimi Raikkonen i Mika Hakkinen. Obaj zrobili sobie przerwę od F1. Kimi chciał wrócić i wrócił w dobrym stylu, pokazując, że " odpoczynek " od F1 nie wpłynął negatywnie na jego umiejętności. Mika chciał odejść jedynie na rok, a jak sam później stwierdził - przez ten czas uświadomił sobie, że osiągnął już wszystko co chciał w F1 i stracił motywację, chęć do powrotu. Jak by było z Alonso ... trudno powiedzieć ... @ Martitta Już się zaczynałam zastanawiać, gdzie teraz Ty " zaginęłaś " ... ? Wracaj Koleżanko na to forum :-) Pozdrawiam


zaloguj się, by pisać komentarze

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

zarejestruj się
LOGOWANIE
Odzyskaj hasło
REJESTRACJA
Ten adres będzie wykorzystywany podczas logowania się do portalu